2013/11/24

Obiektywnie o negatywach, część 1

W zasadzie "Obiektywnie" powinnam wziąć w nawias, ponieważ 1.) tak nazywały się warsztaty 2.) obiektywnie na pewno nie będzie.
 
W miniony weekend spełniło się moje marzenie i miały miejsce warsztaty fotografii analogowej. Projekt powstał z mojej inicjatywy, dofinansowany ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu Dom Kultury + Inicjatywy Lokalne 2013. Warsztaty prowadziła Justyna Kadłubicka, która w 2 dni nauczyła kompletnych laików robienia zdjęć na aparatach analogowych, wywoływania negatywów oraz tworzenia odbitek w ciemni pozytywowej, szacun!

Podzieliłam relację na 2 części, bo jak zabrałam się za pisanie całości, poddałam się. Było tyle fajnych rzeczy, że nie wiedziałam od czego zacząć. Więc na początek postanowiłam się pochwalić.
 
Było to dla mnie bez dwóch zdań najlepsze doświadczenie w dotychczasowej zabawie z fotografią. Początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że nie mogę podejrzeć zdjęć (zboczenie cyfrówki). Bałam się, że będą całe czarne. Ustawienia znacznie się różniły. Negatyw o ISO100 dawał podobne efekty, co zdjęcie cyfrowe o ISO1600 przy tych samych ustawieniach czasu i przysłony. No więc stres był duży, że nic nie wyjdzie. Aparat analogowy i określona ilość klatek do wypstrykania zmusza do tego, żeby przemyśleć swoje zdjęcia. Na warsztatach plener trwał mniej więcej godzinę, do zrobienia parę zdjęć, a jak się tak zastanowić nad tym, co się fotografuje, to po pewnym czasie brakuje już pomysłów. A do tego stres, że wszystkie będą całkiem czarne. Na szczęście, coś jednak widać ( o "chwili prawdy" opowiem następnym razem). Używaliśmy negatywów czarno-białych.

 
  

 
 
Robienie zdjęć w ten sposób jest ciekawe, jednak najlepszą częścią jest czas spędzony w ciemni, a konkretnie tworzenie odbitek. Wtedy dopiero zaczyna się zabawa. Zdjęcia na papierze prezentują się dużo lepiej, niż zeskanowany negatyw.

6 komentarzy:

  1. właśnie dlatego w tym roku po 5-ciu latach wróciłam do analoga i chociaż filmy b&w wywołamy bez problemu w domu (zachęcam), to odbitki i całe te czary z pojawianiem się obrazu na papierze widziałam ze 2x w życiu - z tym już za dużo zachodu i sprzetu i chyba nam się nie chce. no i nie czuję potrzeby posiadania zdjęć na papierze. ale fakt - możliwości obróbki takiego skanu z negatywu i efekt są nie do podrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę takich warsztatów :-) pamiętam jak na obozie fotograficznym mieliśmy cały dzień z camerą obscurą. nigdy nie było wiadomo, co ze zdjęć wyjdzie, a jako, że było nas dosyć dużo, a ciemnia do największych nie należała, w ciągu całego dnia zajęć każdy zrobił może 2 - 3 zdjęcia. dzisiaj wiszą one nad moim biurkiem i jak tylko na nie spojrzę, to od razu się uśmiecham :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie widziałam camerę obscurę jak i zdjęcia nią wykonane,ale sama jeszcze nie próbowałam. powstałe niespodziewane efekty nadają urok całemu zdjęciu. dodam do listy rzeczy "do zrobienia po maturze" :) PS obóz fotograficzny brzmi super!

      Usuń
    2. zapomniałam jeszcze dopisać, że powyższe zdjęcia bardzo mi się podobają :-) a obscury trzeba koniecznie spróbować, efekty są cudowne, jeszcze bardziej niespodziewanej od zdjęć zwykłymi analogami robionymi. zapomniałam jeszcze dopisać, że zdjęcia z posta bardzo mi się podobają, pierwsze, drugie i ostatnie chyba najbardziej, chociaż wszystkie są cudne :-) czekam na więcej!

      Usuń
    3. przepraszam za chaos w poprzednim komentarzu, coś mi się zacięło ;-)

      Usuń
  3. Super warsztaty! przypominaja mi zajecia z fotografii w palacu kultury i nauki na ktore chodzilam w liceum. co tydzien 3 godziny w ciemni, oczywiscie za jakies grosze bo wszystko dofinansowane przez panstwo dla ubogiej mlodziezy :) potem w jedne wakacje pracowalam jako wolontariuszka w galerii fotografii w UK i za darmo mialam po pracy dostep do ciemnie, ehj wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń